24 maja 2015

~13~

"Załatwiłem u trenera wolne." 
"Serio? Znakomicie. Już nie umię  się doczekać. Tęsknie."
"Ja też baaardzo tęsknię. :* Już mam pewien pomysł, ale to będzie niespodzianka."
" Teraz to już o niczym nie będę myśleć jak o tej niespodziance. :)"
 
Chciała dopisać "Kocham Cię", tak bardzo jej to pasowało, ale się opamiętała, wysłała sms'a i schowała telefon do torebki. Przyszła do niej Sophie i pociągnęła ją za rękę ku basenowi. Spędziła tam niesamowity dzień z dzieciakami, rodzicami i przyjacółmi. Skakali z trampolin, nurkowali, grali w pilkę wodną,  zjechała z Kubiakiem chyba z każdej możliwej ślizgawki.
-Hej, Kasiaaa. Jeszcze ta! - Kubi wrzasnął, pokazując palcem na różową ślizgawkę, która znajdowała się w brodziku, przeznaczona tylko i wyłącznie dla małych dzieci. Nawet Miko i Sophie mówili, że są na nią za starzy.
-Michał, przestań! Ty masz prawie dwa metry, jesteś dłuższy niż ta ślizgawka. - stwierdziła dziewczyna.
-Oj tam, no chodź. -dalej marudził, jak dziecko.
-Ona się załamie pod tobą!
-Co ?? Uważasz, że jestem gruby? Nie ma przebacz. Idziemy.
Nie czekając na odpowiedź, Michał przerzucił ją sobie przez ramię i zaczął iść  w stronę różowej zjeżdzalni. Kasia krzyczała, że ma ją puścić, potem zaczeła się wyrywać, jednak, gdy nic nie dawało rezultatu, odpuściła i zaczęła się śmiać. Wszystkiemu z uśmiechem przyglądała się Monia.
-Nie jesteś zazdrosna?
-Słucham? - zdezorientowana odwróciła się.
-Trochę dziwne, że mówię to ja-jej mama, ale też jestem kobietą i też kiedyś byłam młoda. Nie chcę być wścibska, tak po prostu pytam.- nieco zakłopotana mama Kasi wyjaśniła o co jej chodzi.
-Nie, nie jestem zazdrosna. Co jest dziwne. Zawsze kiedy koło Michała kręciła się jakaś dziewczyna byłam zła. W przypadku Kasi jest wręcz przeciwnie. Cieszę się jak z nami przebywa. Jak tak patrzę na nich to wydaje mi się jakby znali się całe życie, jakby byli rodzeństwem. I nie jest pani wcale wścibska.- uśmiechnęła się do mamy Kasi.
-Dziękuję.- odwzajemniła uśmiech- Cieszę się, że Kasia znalazła takich ludzi jak wy, że może nie świadomie, ale pomagacie jej zapomnieć o przeszłości.
-Słyszałam co się stało i szczerze mówiąc to ja ją podziwiam. Jest bardzo silna, ja napewno nie dawałabym tak rady jak Kasia.
-Ja też nie wiem jak ona to robi. Ja w jej wieku byłam podobna, ale w tej kwestii wymiękałam. Myślę, że to sprawa tego Mateusza.
-Maślaka?... a w sumie, możliwe.. -z zamyślenia gwałtownie wyrwał ją Łasko.
-Normalny jesteś? Zawału bym dostała! -wydarła się na niego -miałbyś mnie na sumieniu. Pamietaj!
-Oj, tam. Nie marudź. -wyszczerzył się do Moni. - O czym plotkuja  piękne panie?
-Nie interesuj się - Monika pokazała mu język i poszła z Mileną po lody.
-Mirkowi zebrało się na bawienie z dziećmi.
-Hahaha...no tak.
-Ale jak są cudowne dzieci to zajmowanie się nimi to przyjemność.
- A może poprostu teskno do nich.
-No może tak, ale to już do młodej.
Zaczęli się śmiać i odruchowo spojrzeli na Kasię, która właśnie biegła w ich stronę, uciekając przed Kubiakiem.
-aaaaa....Michał pomóż!- Zatrzymała się na nim, przytulając go swoim mokrym ciałem i schowała się za nim.
-Fuj, jesteś mokra. - odsunął ją od siebie.
-Cicho. - zignorowała go.
Dziku do nich podbiegł i zanim coś powiedział, Kasia wyszła zza Włocha i powiedziała żeby się nie gniewał.
-Przecież wiesz jak cię lubię.-wyszczerzyła się do niego.
-Oj, młoda, młoda, na ciebie nie można się długo gniwać. -Pociągnął ją do siebie i dzgnął w żebra. Wszyscy zmierzyli ku Mirkowi i dzieciom. Dziewczyny kiedy przyszły ze sklepu i rozdały każdemu po lodzie.
- Więc wracacie do Polski? -zagadał tata Kasi.
- Tak wracamy na śląsk. - Łasko wyszczerzył swoje białe ząbki.
- Będzie jak za starych, dobrych lat.- dodał Michał.
- Ale to jak ty przychodzisz, to kto odchodzi? -zapytała młoda fizjoterapeutka.
-Malina idzie do Będzina. 
-Aha...szkoda. -westchnąła Kasia
-Jaka szkoda.... wiem, że to spoko gościu, no ale heloł ja będę. - zrobił minę a`la Mariolka.
-Oczywiście. Wszyscy z tego powodu się baaardzo cieszymy. -nieco zironizował Kubiak.
-Wyczuwam sarkazm.
-Skądże ci to przyszło do głowy. -starał się to mówić całkiem, poważnie, lecz pozostali mu nie pomogli, jedynie wybuchli śmiechem.
Długo rozmawiali, od siatkówki po najbłahsze tematy na świecie, przy czym mnóstwo się śmiali. O godzinie 18 postanowili wrócić. Kasia przechodząc koło recepcji w hotelu rozglądała się za Carlo, chciała z nim pogadać, jednak nie było go. Poszła do pokoju i położyła się na łóżko. Stwierdziła, że cały dzień spędzony na basenie może nieźle wykończyć. Po odpczynku rodzice Kasi poszli jeszcze na spacer po Vimercacie, a Kaśka poszła się wykąpać. Nie spieszyła się, bo wiedziała, że nikt nie czeka na łazienkę. Po kąpieli ubrała obcisłe, materiałowe spodenki z domyos'a i szeroką biało-czerwoną koszulkę z orzełkiem z przodu oraz z "2" i napisem "Kasprzak" z tyłu. W mini kuchni zrobiła sobie kawę mrożoną i wyszła na balkon. Usiadła na krześle, podwijając nogi ku klatce piersiowej i popijając kawę, wpatrywała się w wieczorną panoramę włoskiego miasta. Rozmyślała nad słowami Kubiaka i nad tym, z czego zdała sobie dzisiaj sprawę. Mateusz nie był jej obojętny, zdecydowanie był kimś więcej niż tylko przyjacielem. Bała się jednak kolejnego zranienia. Udaje przed wszystkimi, że już nie myśli o Kubie, jednak kiedy zostaje sama wspomnienia powracają. I bolą. Mati łata tą ogromną dziurę, którą stworzył jej były. Postanowiła, że pozwoli Mateuszowi zbliżyć się do niej, w pewnym sensie potrzebowała tego. Tylko potrzebny był im krawiec, który zszyje dziurę.
Nie zauważyła nawet kiedy zasnęła, obudziła się już w swoim łóżku, przykryta kocem. Spojrzała na zegarek, który wyswietlał 4 nad ranem. Nie chciało jej się już spać, więc wzięła do ręki książkę Sparksa i zaczęła czytać. Po krótkiej chwili zrezygnowała z tego. Poszła do łazienki, umyła się i ubrała w sportowe ciuchy.  Po cichu wymknęła się z pokoju i długim korytarzem zmierzała ku wyjściu z hotelu. Było jednak zamknięte. Mogła się przecież domyślić. Chciała się już wrócić do pokoju, ale zobaczyła uchylone drzwi tego pomieszczenia, gdzie była z Carlo. Poszła tam i zapukała, w odpowiedzi usłyszała włoskie "proszę ".
-Hi.
-O, Ciao Kathie! -przywitał ją nieco zaskoczony chłopak. Kasia przestawiła się na angielski zapytała się czy karta do niego doszła.
-Tak, oczywiście. Wszystko ok.
- Nie widziałam cię od tamtego czasu.
-A jakoś tak wyszło - nieco się speszył i zaraz zmienił temat-  A jak ci się podoba we Włoszech?
-Tu jest przepięknie. Wspaniałe widoki. Cudowny kraj. Myślę, że nie raz tu jeszcze przyjadę.
-Bardzo się cieszę. Ale co ty tu robisz tak wcześnie? -zapytał Carlo -bo pomyśle, że wampirem jesteś. -wystawił jej język.
-Kurde, tak szybko się wydało. - powiedziała zawiedzionym głosem - a tak na serio to jakoś wcześnie się obudziłam i postanowiłam pójść pobiegać.
-Aha. To przyjemnego biegania.
-Dzięki, ale nie mogę biegać.
-Czemu? -zapytał zdziwiony Włoch.
-Bo może hotel jest zamkniety? - zapytała retorycznie.
-Ah, no tak. Idiota ze mnie. Już cię wypuszczam.
Wyszli tymi samymi drzwiami co parę nocy temu. Tym razem nie musiała przechodzić przez płot, Carlo jej otworzył, a ona kulturalnie jak człowiek wyszła z ośrodka. Postanowiła pobiec inną drogą niż jak biegła za pierwszym razem. Założyła słuchawki i słuchając piosenek Happysadu podażła włoskimi uliczkami. Było pusto na ulicach, a w powietrzu bylo czuć wilgoć i świeżości nowego dnia.  Nagle zobaczyła parę, w jej wieku. Pewnie wracali z jakiejś imprezy. Byli wystrojeni, a na twarzy dziewczyny był rozmazany od potu makijaż. Trzymali się za ręce i chwiali się jak jedno ciało. Ale nie od alkoholu, lecz od śmiechu. Kasia uśmiechnęła się pod nosem, patrząc tak na nich przypomniała sobie dawne czasy, kiedy to ranki spędzała wspólnie z Kubą. Biegnąwszy dalej Kasia na jednym z balkonów zobaczyła kolejną parę, ta jednak była dużo starsza. Siedzieli przy balkonowym stoliku popijając wczesno-poranną kawę. Rozmawiali o czymś, serdecznie się do siebie uśmiechając, mieli włączone radio i kiedy starszy mężczyzna usłyszał pewną melodię, wstał i podał rękę swojej żonie. Ta uśmiechnęła się jeszcze bardziej, jeżeli się dało i podążyła za jego ręką. Zaczeli kołysać się przytuleni do siebie w takt  cudownej piosenki. Kaśka nie spostrzegła nawet, że się zatrzymała, była zapatrzona w to urocze małżeństwo, otrząsnęła się jednak, gdy pani o białych włosach pomachała jej i uśmiechnęła się do niej. Dziewczyna odwzajemniła gest i pobiegła dalej z bananem na twarzy. Po powrocie do hotelu, poszła się wykąpać, ubrała się w lekkie ciuchy i poszła na śniadanie. Zjadła przepyszną, ciepłą ciabattę z pastą i świeżą mozzarellą, popijając świeżo wyciśniętym sokiem z pomarańczy. Najedzeni i zaopatrzeni w najpotrzebniejsze rzeczy Kasia wraz z rodzicami usiedli w autokarze, którym mieli dotrzeć do Verony, było na tyle miejsca, że Kasia mogła się rozłorzyć na dwóch siedzeniach, co oczywiście zrobiła. Z muzyką w tle zaczytała się w książce Nicolasa Sparksa. Porobiła parę zdjęć i po paru godzinach byli już na miejscu. Założyła okulary, a wychodząc z autokaru i tak włoskie słońce uderzyło ją w twarz. Kierownik wycieczki zarządził godzinę powrotu i rozdał każdej rodzinie mapę. Kasia wzięła ją jako pierwsza i wraz z rodzicami ruszyła podbić Veronę. Po kilku godzinach mieli już zwiedzone połowę miasteczka. Z racji tego, że rodzice Kasi byli już tu kiedys postanowili odpocząć w przyjemniej kawiarence. Kaśka nawet o tym nie pomyślała, umówiła się z nimi, że będą na nią tam czekać, a sama ruszyła w dalszą drogę. Poszła najpierw pod słynny balkon Julii. Widziała go na filmach i zdjęciach, ale to nie jest to samo co zobaczyć go na własne oczy.  Posiedziała tam chwilę i ruszyła dalej. Była w każdym zakątku włoskiego miasta. Nic nie ominęła, była zachwycona pięknem Verony.




Kolejmy.. Przepraszam za długą nieobecność. Postaram się poprawić :) :* Pozdrawiam wszystkie czytelniczki :D