11 sierpnia 2015

~14~

Budowle z czerwonej cegły w stylu gotyckim cudownie prezentowały się w starszej części miasta. Arena zrobiła na Kaśce niesamowite wrażenie.Tak samo jak katedra czy kościół Sante Tosca e Teuteria.
Robiło się już ciemno i Kasia postanowiła wrócić do rodziców. Wracając przeszła starym rzymskim mostem Pietra, na jego środku zatrzymała się i na tle oświetlonej tylko lampami rzeki Andygi zrobiła sobie zdjęcie telefonem.  Wysłała je Matiemu z dopiskiem: "Tak pięknie. Verona to cudowne miasto. Tylko ciebie tu brakuje. :)"

-Wreszcie jesteś!- zasiamiał się tata Kasi.- Czekamy tylko na ciebie. Chodź. Kupiliśmy ci kawę i coś dobrego, pomyśleliśmy, że będziesz zmęczona.
-O, dziękuję bardzo. I mieliście rację, nogi mi wysiadają. Ale za to są  piękne zdjęcia i niezapomniane wspomnienia.- wzięła od rodziców kawę i opakowanie z "czymś", mrugnęła okiem do nich i poleciała do autokaru. Wypiła zimną już kawę i zjadła przepysznego croissanta z czekoladą w środku.  Pomimo tego, że jadła je codziennie nie miała ich dość. Z piosenkami Happysadu w uszach odpłynęła w objęcia Morfeusza.

We Włoszech była jeszcze kilka wspaniałych dni. Czas spędzała z rodzicami, a czasami także  z siatkarskimi rodzinkami na piciu kawy, jedzeniu lodów, chodzeniu na basen i zwiedzania miasta. Nocami Kasia chodziła z dorosłymi Kubiakami i Łaskami na imprezy, poznając bliżej swoich podopiecznych . Wykorzystywała ten o to fakt, żeby zachowywali się przyzwoicie jak normalne człowieki, grożąc, że poskarży się trenerowi. Oni na to odpowiadali, że przecież "Krzychu im nic nie zrobi", ale kiedy wyciągała telefon, by zadzwonić do niego lub uwiecznić zdjęciem, stawali się utulni jak baranki. A Kasia się cieszyła, że ma nad nimi władzę. Świetnie się bawiła we Włoszech i obiecała sobie, że jeszcze tu wróci. W sobotę wieczorem umówiła się z Michałami, Mileną i Monią na pożegnalne spotkanie w pubie na rynku Vimercaty. Bawiła się, śmiała i przetańczyła pół wieczoru. Poprostu się wyszalała, jednak musiała przymusowo odpocząć, ponieważ włoski DJ puścił piosenkę tkz. przytulańca. Kubiak wziął do tańca Monikę, a Łasko Milenę, Kasia wzięła sobie kolejne piwo i przyglądała się przytulającym parom. Obserwując zakochanych kreśliła coś na papierowej serwetce.
-A ty, co się tak zaciełaś?- z transu wyrwali ją Kubiakowie - Coś ty zrobiła tej  serwetce? Biedna, teraz nie żyje. 
-Misiek, to nie ona jest winna,  tylko Maślak...-jak Kasia to usłyszała aż podskoczyła, a na Kubiaka spojrzała nienawistnym wzrokiem. 
-Ja jej nic nie powiedziałem.- Michał podniósł ręce w geście obronnym, jednak Kasia nie bardzo mu wierzyła.
-Tak, to prawda. Nic mi nie powiedział. Sama się domyśliłam. No i twoja mama coś napomknęła.-wyszczerzyła się Monia.
-Dobra, nieważne. Idę tańczyć. - powiedziała Kasia i zostawiła ich samych, lecz wcale nie poszła potańczyć, tylko do barku po coś mocniejszego.  Już lekko wstawiona, gadała z jakimś Włochem, perfidnie się do niej ślinił. Coraz częściej dotykał jej ręki, niby to przypadkiem, ale nie przeszkadzało jej to. Według Kaśki był całkiem spoko, jednak gdyby nie jej stan pewnie by stwierdziła, że jest obleśny i jego  naganne zachowanie wobec kobiet prosi się o kopniaka.  Na szczęście Michał zauważył co się święci i wkroczył do akcji. 
-Panu już dzisiaj dziękujemy.-odsunął faceta od Kasi.
-Mówiłaś, że nikogo nie masz!- z wyrzutem wybełkotał włoski goguś.
-odpowiedz coś szmato! -krzyknął.
Michał nie patrząc na Kasię, uderzył Włocha prawym sierpowym.
-Nigdy nie waż się tak odnosić do żadnej kobiety, a zwłaszcza takiej jak Kasia.-wycedził wściekły przez zęby i wyszedł z dziewczyną na zewnątrz.
Kasia dostając świeżego powietrza nagle oprzytomniała i zdała sobie sprawę co się przed chwilą stało. 
-Boże, Michał....Ja cię przepraszam, nie wiem co ze mną się stało...dlaczego w ogóle z nim gadałam...co mi odbiło, przecież gdyby nie ty nie wiem jak by się to skończyło. Tak bardzo cię przepraszam. - wtuliła się w Kubiaka i zaczęła płakać.
-Już dobrze....już po wszystkim. -gładził jej włosy. 
-Dziękuję.
-Nie musisz dziękować, należało mu się.
-Dziękuję, że jesteś. -odsunęła się lekko od niego. -Jesteś dla mnie jak brat. To dziwne, ale tak właśnie czuję.
-Śmieszne, ja czuję, że muszę o ciebie dbać, właśnie jak o młodszą siostrę. 
-To wspaniale, może jesteśmy rodzeństwem bez pokrewieństwa?
-Hahah...możliwe- uśmiechnął się Dziku. -Wracamy?
-Wracamy.-zdecydowała Katarzyna.
Weszli do klubu i odrazu poszli na parkiet poszaleć. Dziewczyna nie odstępowała swoich towarzyszy na krok, bała się zostać sama. Już do końca imprezy nic nie wypiła. Gadała, śmiała się , tańczyła, poprostu bawiła się ze swoimi przyjaciółmi. Po imprezie wszyscy razem odprowadzili Kaśkę pod hotelową bramę i zaczęło się wielkie pożegnanie. 
Z Michałem i Monią pożegnali się w stylu "Do jutra...ewentualnie za dwa dni się zobaczymy". Jednak z Mileną i jej Michałem rozłąka była dłuższa.
-A nie macie Polski w grupie? -zapytała Kasia z nadzieją, że może spotkają się na Lidze Światowej, jednak Łasko pokiwał przecząco głową.
-W takim razie do września?? 
-Tak do września. Ale wtedy widzimy się codziennie. -uśmiechnął się zawiadiacko. A Milena walnęła go w ramię. Jednak coraz więcej rozumiała.-Papa Kaś.. -powiedzieli wszyscy prawie chórem, Michałowie pomogli jej przejść przez płot, pomachała im i pobiegła w kierunku budynku. Nie szła już do głównego wejścia, bo wiedziała, że będzie zamknięte, odrazu skierowała się do wejścia, które pokazał jej Carlo. Drzwi otwarte, światło zapalone, ale w środku nikogo nie było. Zauważyła na biurku kartkę, wzięła długopis i zaczęła pisać.

Jutro pewnie już mnie tu nie będzie. I się już nie spotkamy. W sumie nigdy nie mówię nigdy. Jeszcze przecież przyjadę do Włoch :) Dziękuję Ci za to sekretne wejście, dzisiaj też z niego skorzystałam. Życzę ci wszystkiego dobrego i do zobaczenia kiedyś ;)

Kathie
Zgięła kartkę i napisała tam Carlo Vettori.

***
Sziedziała w samolocie czekając na lądowanie. Wspominała wszystkie wydarzenia z Włoch, wiedziała, że będzie tęsknić za Carlo, Mileną, Michałem i oczywiście przesłodką Sophie. Nie umiała się jednak doczekać powrotu do Polski i spotkania z Mateuszem. Lot minął zgodnie z planem, samolot właśnie dotykał ziemi, a Kasię ogarnął niepokój, co teraz będzie?

                                                                               ***

Leżała w pokoju ze słuchawkami na uszach, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Zanim się zerwała, już ktoś pukał do jej pokoju. Drzwi się otworzyły, a Kasia ujrzała w nich młodego, wysokiego chłopaka, mającego na twarzy uroczy uśmiech. Nagle poczuła coś w żołądku, czyżby to motyle? Po raz pierwszy patrząc na niego jej kolana się ugieły. "To jest bezsensu" pomyślała dziewczyna.
-Kasiek....-krzyknął i podbiegł, aby ją przytulić. 
-Tęskniłam.-powiedziała wdychąjac jego zapach cudownych perfum. Oderwała się niechętnie od siatkarza i coś jej się przypomniało- jaka niespodzianka?
-Co? -udał zdezorientowany, dobrze wiedział o co chodzi..
-No mówiłeś, że załatwiłeś wolne u trenera i masz niespodzianke.
-Aha..no tak.. Ale to się dowiesz w swoim czasie, nie przejmuj się, krótkim czasie. 
Siedzieli i gadali do wieczora. Kasia opowiadała jak było we Włoszech, a Mati opowiadał jak było mu nudno bez niej w Żorach.
-Będę się zbierał. Ty też idz już spać, bo jutro musisz być wyspana. - Kasia nie wiedząc o co mu chodzi, spojrzała na niego, oczekując jakiegoś wyjaśnienia- no już ci mówię...i tak bym musiał. Jutro jedziemy w góry, więc weź potrzebne rzeczy, trapery, picie, coś ciepłego i tym podobne. 
-Ale co? Gdzie? Jak?- Kaśka stała na korytarzu przed Mateuszem i nic nie rozumiała.
-To co powinnaś wiedzieć, wiesz. Do widzenia- pożegnał się z rodzicami dziewczyny- Pa, Kasiek.-pocałował ją w czoło i wyszedł z mieszkania, nie dając Kaśce nic powiedzieć. Zdezorientowana fizjoterapeutka poszła do swojego pokoju, wyciągnęła plecak i zaczęła do niego wpakowywać rzeczy, które zawsze bierze w góry. Przymierzyła jeszcze swoje trapery i poszła do rodziców.
-Wiecie, bo ja jutro jadę w góry, z Mateuszem. Przepraszam, że wcześniej nie powiedziałam, ale sama się dowiedziałam jakąś godzinę temu.-zaczęła wyjaśniać.
-Wiemy.-krótko uciął ojciec Kasi.
-Co? Skąd?- zdziwiła się.
-Heheh..mamy swoje sposoby.- mrugnął do niej. 
-Oj, nieważne skąd. -do rozmowy włączyła się mama.- Leć do sklepu,bo w domu nie ma nic co byś mogła wsiąść. 
Zrezygnowała z dalszego śledztwa, bo i tak nic się nie dowie, pojechała więc swoim czarnym BMW do pobliskiego Auchana. Oczywiście wyjazd na sklepy nie mógł się odbyć bez zajechania do Biedronki. Kupiła w niej najpotrzebniejsze rzeczy, takie jak żelki czy bepower. Zaopatrzona w jedzenie i picie wróciła do domu. Zadzwoniła do Matiego, o której ma być gotowa i poszła spać, by być wypoczęta, a raczej żeby jakoś się wyrobić na 6.

okay.. Kolejna długa przerwa :D ale tak jakoś dużo się dzieje u mnie xd... Rozdział się podobał? Zabieram sie już za kolejne :) pozdrawiam :*